poniedziałek, 17 lutego 2014

Prolog

                                Prolog
Był ciepły dzień w Californi, bardziej w Los Angeles. Nie wiem dlaczego nazywają to miastem aniołów skoro mieszkam tu od zawszę i nigdy nie widziałam czegoś magicznego. Dla innych magia może oznaczać słowo Abrakadabra albo królik z kapelusza a dla mnie jest szczęście , radość i miłość - to jest magiczne. Niestety ja tego nie mam. Mieszkam z ciocią która cały czas pracuje w wielkiej firmie Apple , więc nie ma jej w domu. Moi rodzice wyjechali tak dawno że nie wiem nawet kiedy i gdzie. Teraz jestem szczęśliwa , trochę. Mam zaufanych przyjaciół a to są - David którego znam od dziecka i Molly którą poznałam w gimnazjum. Teraz jestem w liceum , w ostatniej klasie co oznacza mnóstwo nauki. Nie narzekam ale mam dość tego całego stresu czy zdam. Stoje właśnie na plaży i czekam aż fale się uspokoją bo mam zamiar poserfować ( nw jak się to pisze xD ) . Rozglądam się na boki i czuje smakowity zapach gofrów. Och , zjadłabym takiego. Ale nie mogę bo to szkoci w wodzie. Nagle widze grupkę rozpiszczanych dziewczyn biegnące w moją stronę. Skryłam się za deską a gdy mnie ominęły zobaczyłam otoczonych chłopaków którzy coś tam tłumaczą ale przez dziewczyny i tak nic nie słychać. Jeden z nich chowa się i omija dziewczyny. W biegu ściąga koszulkę i z deską wbiega do wody. Ma mięśnie. Wchodze do wody i zaczynam serfowac. Idzie mi świetnie , jak zawszę. Kątem oka zobaczyłam że blondyn mi się przygląda , zarumieniłam się bo byłam nie śmiała i nie lubiłam jak ktoś na mnie patrzy i nic nie mówi. Gdy się zmęczyłam wróciłam na piasek. Podszedł do mnie jakiś wysoki blondyn , bardzo podobny do tego w wodzie.
- Chyba wpadłaś mojemu braciszkowi w oko. - powiedział. Czyli to jest jego brat , okey.
- Serio? Nie zauważyłam. A ty jesteś?
- Ach no tak. Jestem Riker , ten Riker. - powiedział dumny.
- Nie znam.- powiedziałam i nagle na jego twarzy pojawił się wzór podobny do słowa " Co? Jak ty możesz?! " 
- Oł. Szkoda...no to pa.
                             - Oczami Ross'a -
Miałem zamiar iść własnie do tej dziewczyny. Jest wyjątkowa. Idąc tak zamyślony o niej wpadłem , właśnie na nią!
- O jezu. Przepraszam.  To było przypadkiem! - przepraszałem ją.
- Nic się nie stało. Spoko. Jestem Cassidy. - powiedziała.
- To dobrze. Ja jestem Ross- zacząłem.
- Nie znam cię! Więc nie mów " tak ten Ross " .
- Nie wierze jak można mnie nie znać?! 
- Normalnie. - powiedziała.
- Ale jestem sławny! Myślałem że będziesz za mną biegać i w ogóle! - zacząłem się kłucić.
- Wiesz co?! Jesteś arogancki , samolubny i jesteś dziwny. Myślałam że jesteś fajny ale...się myliłam. - powiedziała głośno i odbiegła. Całą rzeszte dnia o niej myślałem.

1 komentarz:

  1. Świetny prolog. Zapowiada się ciekawie. Już nie mogę się doczekać next'a. ;* ;*

    OdpowiedzUsuń